13 maja 2013

Lecytyna sojowa - czyli maturalne dopalacze ;)

Nie jestem zwolenniczką łykania chemii, jednak przed maturą musiałam jakoś wspomóc swój umysł. Do apteki tak naprawdę wybrałam się po Omega 9, jednak jak to bywa z aptekarkami - wyszłam z Lecytyną 1200 mg z Apteo. Kosztowała niewiele ponad 10 zł - za 40 kapsułek, a więc cena bardzo przystępna. 

Gdy otworzyłam pudełko, to trochę się zdziwiłam - jestem przyzwyczajona do tego, że witaminy i inne preparaty, mają w środku ulotkę, którą ja oczywiście zawsze szczegółowo czytam ... No niestety - tym razem musiałam poczytać jedynie opisy na opakowaniu :

Stosowałam ją ponad miesiąc - zawsze po 1 kapsułce, bo nie widziałam potrzeby brania większej ilości. Skutków ubocznych nie zauważyłam żadnych, a jeśli chodzi o pozytywny wpływ - to po dłuższym czasie faktycznie szybciej przychodziło mi zapamiętywanie różnych rzeczy, stałam się trochę mniej nerwowa - choć trudno tu pisać o spokoju przed maturą ;) Ogólnie, lecytyna wpłynęła pozytywnie na mój organizm - ale i tak zaraz po maturze ją odstawiam i pewnie nie wrócę do niej aż do czasu zimowej sesji (o ile dostanę się na studia) :D

Żeby nie było jednak tak pięknie - pokażę wam mega wadę :
To największa piguła z jaką miałam do czynienia! Przełknięcie jej czasami graniczyło z cudem, ale po pewnym czasie się przyzwyczaiłam, choć i tak za każdym razem mam problem z przełknięciem takiego olbrzyma :D

3 komentarze:

  1. Bardzo ciekawo. :)
    Muszę kiedyś nabyć takie kapsułki, jednak trochę się zraziłam, jak napisałaś, że nie ma ulotki, gdyż również zawsze je szczegółowo czytam. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Duża ta kapsułka... Z malutki kapsułkami mam problem, a co dopiero takie wielkie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja do nauki wspomagam się plushhh active, jeszcze mnie nie zawiódł :D

    OdpowiedzUsuń